Niebiesko-włosa
dziewczyna przetarła zmęczone oczy ręką i zdjęła swoje okulary
typu Cat Eyes.
Praktycznie zasypiała na siedząco. Może i nie było jeszcze tak późno, ale Levy miała dużo pracy tego dnia.
Musiała przeprowadzić inwentaryzacje w swojej bibliotece. Zawsze tak było po dostawie jakiś nowych książek.
- A już szczególnie, gdy coś się nie zgadzało. - warknęła, zatrzaskując laptopa.
To prawda, że biblioteka, zwłaszcza własna, od zawsze była jej marzeniem, ale czasem miała dość. Było z tym tak dużo roboty. Formalności, problemy, poranne wstawanie i tak dalej...
- Spaaaaać... - mruknęła przeczesując włosy ręką, a następnie spinając je w luźny koczek na karku.
Miała jeszcze trochę pracy, ale równie dobrze mogła to zrobić jutro... rano... czyli trzeba wstać wcześniej, znowu.
- Nie chce mi sieeeeee...! - krzyknęła z głową w poduszce.
Wyciągnęła rękę po telefon, jeszcze raz sprawdzając godzinę.
- Tak wcześnie, a ja jestem taka padnięta.
Na tapecie miała zdjęcie swoje razem z Lucy. Nie potrafiła pogodzić się ze zmianami, jakie zaszły w jej przyjaciółce, ale mimo tego starała się ją wspierać. Gdy rozpoczęły się te wszystkie wydarzenia... była naprawdę załamana.
- Jeśli kiedyś spotkam jeszcze tego różowo-włosego padalca to spuszczę mu taki łomot, że go nawet Igneel nie pozna. - obiecała sennie, po czym zgasiła lampkę, stojącą obok łóżka i nakryła się kołdrą po samą głowę.
~~ Tymczasem ~~
Zegar w sklepie wybił właśnie siódmą wieczorem. Lucy starała się zmyć rozmazany makijaż z twarzy, ale bezskutecznie. Bez kremu i toniku do demakijażu nie da rady. Blondynka wyrzuciła brudne chusteczki i z nadzieją, że nie wygląda gorzej niż przedtem, wyszła z zaplecza.
Była zmęczona. Wykończona wydarzeniami dzisiejszego dnia. Teraz jedynym, o czym marzyła, było położenie się spać w cieplutkim i miękkim łóżku. Oczy same jej się zamykały. Spojrzała na różowo-włosego, a ten od razu zrozumiał, o co chodzi.
- Chodźmy do domu. - zaproponował, podając dziewczynie płaszcz z wieszaka.
Lucy kiwnęła twierdząco głową i ubrała okrycie. Zabrała klucze z biurka i zgasiła wszystkie światła.
Po chwili oboje stali już na zewnątrz. Dziewczyna zamknęła sklep i ostatni raz spojrzała w szybę.
Był listopad. Na dworze szybko zapadał zmrok i robiło się zimno. Siąpił lekki deszcz, ogólnie było ponuro.
Chłopak naciągnął kaptur na głowę i spojrzał na Lucy. Wyglądała na zamyśloną.
„Jeszcze się przewróci, albo wpadnie w jakąś dziurę w chodniku...”
Natsu bez słowa złapał za rękę dziewczyny i przyciągnął ją lekko do siebie, tym samym obejmując ją druga ręką w pasie. Lucy przez chwilę wyglądała za zaskoczoną, ale zaraz uśmiechnęła się lekko.
- Arigato. - szepnęła cicho. Wiedziała, że i tak usłyszy.
Cieszyła się, że wrócił. Naprawdę. Wiele się wydarzyło, tego z pozoru zwyczajnego dnia. Powiedziała dziś wiele raniących słów, ale mimo to cieszyła się, że wreszcie wyrzuciła z siebie to wszystko. Może to było dziwne, ale... z Levy zawsze omijały temat gildii szerokim łukiem, a ona...tak naprawdę tego potrzebowała. Powiedzieć wszystko. Uwolnić się od bolesnych wspomnień, wygadać się komuś. Nie mogła wiecznie tłamsić tego w sobie, tak jak do tej pory.
Natsu nie miał jej tego za złe. Rozumiał ją. I właśnie dlatego była szczęśliwa. Jednak musiała wszystko sobie poukładać.
Droga minęła im szybko, zbyt szybko. Szli w ciszy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. W końcu znaleźli się pod drzwiami domu Lucy, a ona niechętnie odsunęła się od chłopaka.
- Wejdziesz? - zapytała, z nadzieją w głosie.
- Pewnie. - uśmiechnął się.
Blondynka dalej mieszkała tam, gdzie wcześniej. W pokoju było ciemno. Lucy zwykle siedziała przy zgaszonym świetle lub przy małej lampce, stojącej na biurku.
Natsu nie uważał się za jakiegoś kota, ani też nie miał w oczach noktowizora. Oczywiście pomimo wyostrzonych zmysłów, nie miał zamiaru siedzieć w kompletnych ciemnościach. Gdy tylko więc przestąpił próg mieszkania, automatycznie sięgnął do włącznika.
Jaskrawe światło z lampy zawieszonej pod sufitem sprawiło, że chłopak zmrużył na chwilę oczy. Lucy nieświadomie zrobiła to samo.
Poza tym... nie był do końca pewien, czy dobrze trafił. W zwykle uporządkowanym pomieszczeniu, pokoju panował raczej spory bałagan. Co było, trzeba przyznać niemałym zaskoczeniem. Wszędzie walały się ciemne ubrania, a z kiedyś jasno różowych ścianach odłaziła farba. W kilku miejscach był widoczny tez inny kolor np. ciemniejszy fiolet. Nie obyło się również, bez kilku plam na suficie.
Artystyczny nieład? No, coś w tym guście. Lucy tak naprawdę nie chciało się ich malować w całości. Jakoś nie miała do tego siły.
W sumie rozumiała zdziwienie chłopaka. Wiele się tu zmieniło, nie tylko w jej domu, ale ona nie chciała, o tym rozmawiać. Bez słowa podeszła do szafy i wyjęła z niej piżamę.
- Trochę tu... etto.. inaczej. - usłyszała za sobą głos chłopaka.
- Zmieniłam się, moje rzeczy też. - Natsu to właśnie usłyszał w odpowiedzi. - Zaraz wracam. - rzuciła i zniknęła w drzwiach łazienki.
Różowo-włosy usiadł w fotelu, przy stole. Jego wzrok padł na czerwony album z czarnym znakiem Fairy Tail na wierzchu. Bez zastanowienia otworzył go na pierwszej stronie.
Były tam zdjęcia ludzi z gildii. Opatrzone datami ich wykonania. Lucy, Gray, Natsu, Erza, Mira, Levy, Mistrz... wszyscy tam byli.
Chłopak odwrócił kilka kolejnych kartek. Trafił na tą samą, na której Lucy ostatnio zamknęła album. Było tam jego zdjęcie, a właściwie to kilka. Każda następna strona była poświęcona innej osobie z gildii.
Na samym końcu znajdowały się zdjęcia Lucy. Tej uśmiechniętej blondynki sprzed kilku lat.
Natsu poczuł jakiś dziwny smutek. Wolał taką Lucy. Pełną energii i zawsze z uśmiechem na ustach, ale nie można mieć wszystkiego prawda?
Później było kilka pustych kartek, a następnie data 792 i dalej. Na tych zdjęciach dziewczyna wyglądała zupełnie inaczej. Tak jak teraz, a nawet gorzej.
Jej uśmiech był raczej wymuszony i mimo wszystko smutny, lub nie było go wcale. Poza tym zdjęć było bardzo mało.
Jedno, jedyne zdjęcie przedstawiało Lucy. Była na nim dobrze widoczna.
Wyglądało na zrobione z zaskoczenia, bez wiedzy dziewczyny. Miała na nim suknię z krótkim rękawem i rękawiczki przed łokcie. Spod prawej wychodził kawałek białego materiału.
Jej skóra była blada i miała cienie pod oczami. Włosy, wtedy jeszcze długie, sięgały połowy pleców.
Nie uśmiechała się. Nawet nie starała się tego ukryć. Wręcz przeciwnie. Wyglądała jakby chciała powiedzieć coś w stylu: „Pozwólcie mi już iść do domu.” Natsu nie zdawał sobie nawet sprawy, jak wiele prawdy kryło się w tym stwierdzeniu.Postanowił nie oglądać dalej. Zamknął album, z którego wypadło pojedyncze zdjęcie. Było przerwane w połowie, więc w sumie wypadła tylko jego połówka. Logiczne.Przedstawiała głównie Lucy, o tych pięknych czekoladowych oczach, które tutaj jeszcze były pełne życia.
Zdjęcie zostało zrobione w tym roku, w którym Makarov zamknął Fairy Tail. Chyba pochodziło z jakiejś misji. W tle widział Happiego i Wendy. Nie wiedział,co powinno być na po drugiej stronie. Nie wiedział też, gdzie mógłby ją znaleźć.Pewnie mógłby się zastanawiać (aut.: On myśli!) nad tym jeszcze długo, gdyby w tej chwili Lucy nie wyszła z łazienki. Miała na sobie czarne leginsy i obszerną, szarą koszulkę z napisem. Włosy miała spięte wsuwkami, także chłopak pierwszy raz zobaczył oboje jej oczu.Dziewczyna była blada, pewnie dlatego, że nie miała już na sobie tego całego makijażu.
- Co robisz? - spytała.
- Nic. - Natsu odłożył fotografię na stół i spojrzał w kierunku dziewczyny. - Głodny jestem.
- Ty to się jednak wcale nie zmieniłeś. - usłyszał śmiech Lucy.
- Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej.
- Hai. - blondynka skierowała swoje kroki w stronę kuchni.
Miała nadzieję, że znajdzie coś w lodówce. Dawno nie robiła zakupów. W sumie to ostatnio mało jadała, albo też i wcale. Nie żeby się odchudzała czy coś, nie miała z czego. Po prostu, nie miała apetytu.
Schudła wprawdzie, ale nie celowo. Nie przyznałaby się jednak do tego, nawet Levy. Nie... zwłaszcza Levy. Nie chciała ją zamęczać tym, że znowu ma jakieś problemy. Wystarczająco już pomogła.
„Poza tym, za bardzo by się o mnie martwiła, nie chce jej zawracać głowy. ”
Lucy otworzyła lodówkę i odetchnęła z ulgą.
- Mogę zrobić jajecznicę. - mruknęła pod nosem.
- Hm... mnie pasuje. - usłyszała głos Natsu, obok swojego ucha.
Podskoczyła zaskoczona, zbijając przy tym jedno jajko. Nawet nie usłyszała jak się tu pojawił. Różowo-włosy wyszczerzył się, w tym swoim charakterystycznym uśmiechu i odsunął o krok od drzwi lodówki.
- Coś mi się wydaje, że to będzie skromna kolacja. - dodał.
- Ciekawe czyja to wina? - Lucy prychnęła tylko w odpowiedzi i zabrała się do przygotowania posiłku.
Irytowało ją trochę, że chłopak śledzi każdy jej ruch. Zwykle była sama i odzwyczaiła się od towarzystwa ludzi. Jedyny wyjątek stanowiła jej niebiesko-włosa przyjaciółka.
- Nie masz co robić? - spytała z irytacją w głosie.
Odzyskała już panowanie nad sobą, po tym jej wybuchu emocji w sklepie. Właściwie to czuła się nawet trochę głupio z tego powodu, no ale cóż. Czasu nie da się cofnąć. Choć czasem by się przydało...
- Nie, nie mam.
To było nawet zabawne. Wcześniej często jadał u przyjaciółki, więc sytuacja była teoretycznie taka sama, jednak nie do końca.
Siedem lat, to jednak szmat czasu. Ludzie się zmieniają. Świat się zmienia. Natsu miał świadomość tego, jak bardzo zranił blondynkę swoim zniknięciem. Wiedział, że pojawiając się tak nagle, po tylu latach bez słowa też nie poprawi sytuacji. Więc dlaczego nie wrócił wcześniej? Dlaczego nie po roku czy dwóch? Nie... dlaczego w ogóle wyjechał?
- Nie mam pojęcia...
- Mówiłeś coś? - spytała Lucy, stawiając talerze na stole.Chłopak pokręcił przecząco głową.
- Itadakimasu.
Przez chwilę jedli w milczeniu, po czym Natsu postanowił przerwać panującą cisze.
- Co tam u ciebie? - spytał odsuwając od siebie pusty talerz.
Zwyczajne pytanie.
- W porządku.
Z pozoru zwyczajna odpowiedź...
… czasem skrywa wiele znaczeń.
- Nie kłam. - wzrok chłopaka zdawał się przewiercać Lucy na wylot. Czuł, że coś było nie tak. Nie chodziło tu o zwykłą złość na niego.
- Możemy nie rozmawiać o mnie?
- Dlaczego?
- Po prostu nie chce. - mruknęła odstawiając pełny talerz.
„Nie będę przecież z nim rozmawiała o moich problemach”. - pomyślała.
- Ej Luce, bo zacznę się martwić. - starał się ją rozśmieszyć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
- Teraz ci się zebrało? - spytała smutno.
- Lucy...
- Dobra, nieważne... jestem zmęczona. - urwała temat w połowie.
Na zegarze było dopiero wpół do dziewiątej, ale to był męczący dzień.
- Lucy...?
- Co? - zapytała, patrząc w okno.
- Mam prośbę. - usłyszała po chwili.
Spojrzała w stronę chłopaka. Czy on zawsze musiał się t a k uśmiechać?
- O co chodzi?
- Etto...bo wiesz, u siebie pewnie nie mam nic do jedzenia... czyli zaraz umrę z głodu, a poza tym nie ma tam prądu... i wody pewnie też nie, więc... - ten pomysł wpadł mu do głowy przed chwilą, ale od razu mu się spodobał. Nie po to przecież wracał, żeby siedzieć samemu w chacie, w środku lasu.
Dziewczyna zrozumiała dobrze, o co mu chodzi. To był kosmiczny pomysł. Nieee, nieee... Cholera.
Musiała przyznać, że właściwie w głębi serca to... to nawet cieszyła się z takiego obrotu spraw.
- Możesz zostać jak chcesz - przerwała mu. - ale śpisz na podłodze! - dodała szybko.
- Lucy jesteś okrutna! - jęknął Natsu i zrobił zbolałą minę.
Brzmiał dokładnie jak ten niebieski kocur. ..
Dopiero teraz Lucy olśniło. Natsu i Happy stanowili nierozerwalny duet. Czy coś się stało? Gdzie teraz jest mały exeed?
- Gdzie masz Happiego? - spytała, odstawiając naczynia do zlewu.
- Nie wiem. - twarz chłopaka posmutniała wyraźnie. - Rozdzieliliśmy się. Każdy poszedł w swoją stronę. - to było nie do uwierzenia.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Mam tylko nadzieję, że u niego wszystko w porządku.
- Tak ja też. - dodała Lucy.
Atmosfera znowu stała się ciężka i smutna.
Blondynka zajęła się zmywaniem, a Natsu ruszył w kierunku pokoju. Zdjął bluzę i koszulkę (tak szalik też) i w samych dżinsach padł na łóżko Lucy.
On też był zmęczony i zdecydowanie nie chciało mu się spać na twardej podłodze.
„Najwyżej Lucy mnie wykopie.” pomyślał z przekornym uśmiechem.
Dziewczyna właśnie weszła do pokoju. Popatrzyła groźnie na Salamandra, jednak ten tego nie zauważył. Mimowolnie jej serce zaczęło bić szybciej.
„Kuso, o co chodzi?”
- Tej wypad, ale już. - starała się, aby jej głos brzmiał groźnie, ale niestety było wręcz przeciwnie.
- Lucy nie bądź okrutna. - odpowiedział, patrząc na nią spod pół przymkniętych powiek. - Ja na podłodze spać nie będę! - pisnęła, krzyżując ręce na piersi.
Gdyby napisać, że Natsu wcale nie bawiło jej zachowanie, to byłoby kłamstwo.
- Ja tak samo. Nie rób afery. Kładź się, w końcu się przyjaźnimy nie?
- Mylisz pojęcia! - krzyknęła Lucy, cała czerwona.
Salamander nic sobie jednak nie robił z jej słów. Lucy mogłaby go wykopać, ale prawda jest taka, że nie chciała. Tłumaczyła to sobie tym, że jest zmęczona, ale... przez ten cały czas tak bardzo za nim tęskniła. Cholernie tęskniła. Nie chciała tego przyznać, ale tak było. Poza tym... potrzebowała teraz czyjejś bliskości. Wszystko się sypało.
Natsu nie chciał się kłócić. Widział zmieszanie na jej twarzy. Właściwie to chciał już ustąpić, kiedy Lucy westchnęła tylko i usiadła na skraju łóżka, wyciągając wsuwki z włosów. Odgarnęła je do tyłu.
Różowo-włosy spojrzał na nią zdziwiony.
- Tylko się nie przyzwyczajaj. - usłyszał po chwili. - Następnym razem naprawdę śpisz na podłodze. - dodała wyłączając lampkę.
Leżała wpatrując się w ciemny sufit. Mimo wszystko nie potrafiła teraz zasnąć. Jedna łza spłynęła jej właśnie po policzku. Dlaczego? A kto to wie?
Wtedy poczuła jak chłopak przyciąga ją do siebie. Odwróciła się w stronę chłopaka i jedną ręką objęła jego umięśniony brzuch, a Natsu oparł brodę na głowie blondynki.
Chyba oboje tego potrzebowali.
- Wybaczysz mi, że wtedy tak nagle zniknąłem? - spytał cicho z nadzieją w głosie.
- Już dawno to zrobiłam. - Lucy uśmiechnęła się pod nosem.
To, co powiedziała było szczerą prawdą. Wybaczyła mu już dawno temu, skoro odszedł musiał mieć swoje powody, ale to jednak wciąż bolało. Dlatego była zła.
- Natsu... - szepnęła jeszcze. - To, co wtedy powiedziałam... ja... nie nienawidzę cię.
- Wiem.
Dziewczyna zamknęła oczy i przytulona do Salamandra, zasnęła.
------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy 3 rozdział!
Levy: Dziękujemy za komentarze i dziwię się, że wy macie cierpliwość do tego lenia.Nie jestem leniem!
Levy: Nieeee wcale... A kto cały dzień leży w łózku i anime ogląda??
Ojć, cicho być Leviś oni nie muszą wiedzieć...
Levy: Taaa, a teraz się przyznaj.
Do czego? Do tego, że zagroziłaś, że jak nie dodam epizodu z tobą w tym rozdziale, to mnie ukatrupisz?
Levy: Nie! Baka! Tego im nie mów!
Ups.. za późno XD
Levy: Wreeedna.. chodziło mi o ludzi którzy po ostatnim rozdziale chcieli cie zabić.
Oj tam, oj tam, ale nie zabiją bo inaczej nie byłoby dalszego ciągu historii.
Levy: A może kończ w normalnych momentach?
Błahahahah, nie XD Dziś jest w miarę normalny.
Mało NaLu troszku, ale spokojnie jeszcze będzie ;-)
Levy: Zawiodłaś ludzi.
He? Co znowu?
Levy: Bo oni myśleli, że Gajeel do mnie wbił dlatego nie przyszłam, a tu inwentaryzacja.
Hai, hai. Spokooojnie Gajeel się jeszcze pojawi... Ups.. wygadałam XD
Levy się nam niecierpliwi bo tęskni do mężusia.
Levy: CO?! Nie, ja wcale...
BYE! Do następnego! Zachęcam do komentowania! :*
Levy : Ej czekaj!
Ps: Okulary Levy:
Praktycznie zasypiała na siedząco. Może i nie było jeszcze tak późno, ale Levy miała dużo pracy tego dnia.
Musiała przeprowadzić inwentaryzacje w swojej bibliotece. Zawsze tak było po dostawie jakiś nowych książek.
- A już szczególnie, gdy coś się nie zgadzało. - warknęła, zatrzaskując laptopa.
To prawda, że biblioteka, zwłaszcza własna, od zawsze była jej marzeniem, ale czasem miała dość. Było z tym tak dużo roboty. Formalności, problemy, poranne wstawanie i tak dalej...
- Spaaaaać... - mruknęła przeczesując włosy ręką, a następnie spinając je w luźny koczek na karku.
Miała jeszcze trochę pracy, ale równie dobrze mogła to zrobić jutro... rano... czyli trzeba wstać wcześniej, znowu.
- Nie chce mi sieeeeee...! - krzyknęła z głową w poduszce.
Wyciągnęła rękę po telefon, jeszcze raz sprawdzając godzinę.
- Tak wcześnie, a ja jestem taka padnięta.
Na tapecie miała zdjęcie swoje razem z Lucy. Nie potrafiła pogodzić się ze zmianami, jakie zaszły w jej przyjaciółce, ale mimo tego starała się ją wspierać. Gdy rozpoczęły się te wszystkie wydarzenia... była naprawdę załamana.
- Jeśli kiedyś spotkam jeszcze tego różowo-włosego padalca to spuszczę mu taki łomot, że go nawet Igneel nie pozna. - obiecała sennie, po czym zgasiła lampkę, stojącą obok łóżka i nakryła się kołdrą po samą głowę.
~~ Tymczasem ~~
Zegar w sklepie wybił właśnie siódmą wieczorem. Lucy starała się zmyć rozmazany makijaż z twarzy, ale bezskutecznie. Bez kremu i toniku do demakijażu nie da rady. Blondynka wyrzuciła brudne chusteczki i z nadzieją, że nie wygląda gorzej niż przedtem, wyszła z zaplecza.
Była zmęczona. Wykończona wydarzeniami dzisiejszego dnia. Teraz jedynym, o czym marzyła, było położenie się spać w cieplutkim i miękkim łóżku. Oczy same jej się zamykały. Spojrzała na różowo-włosego, a ten od razu zrozumiał, o co chodzi.
- Chodźmy do domu. - zaproponował, podając dziewczynie płaszcz z wieszaka.
Lucy kiwnęła twierdząco głową i ubrała okrycie. Zabrała klucze z biurka i zgasiła wszystkie światła.
Po chwili oboje stali już na zewnątrz. Dziewczyna zamknęła sklep i ostatni raz spojrzała w szybę.
Był listopad. Na dworze szybko zapadał zmrok i robiło się zimno. Siąpił lekki deszcz, ogólnie było ponuro.
Chłopak naciągnął kaptur na głowę i spojrzał na Lucy. Wyglądała na zamyśloną.
„Jeszcze się przewróci, albo wpadnie w jakąś dziurę w chodniku...”
Natsu bez słowa złapał za rękę dziewczyny i przyciągnął ją lekko do siebie, tym samym obejmując ją druga ręką w pasie. Lucy przez chwilę wyglądała za zaskoczoną, ale zaraz uśmiechnęła się lekko.
- Arigato. - szepnęła cicho. Wiedziała, że i tak usłyszy.
Cieszyła się, że wrócił. Naprawdę. Wiele się wydarzyło, tego z pozoru zwyczajnego dnia. Powiedziała dziś wiele raniących słów, ale mimo to cieszyła się, że wreszcie wyrzuciła z siebie to wszystko. Może to było dziwne, ale... z Levy zawsze omijały temat gildii szerokim łukiem, a ona...tak naprawdę tego potrzebowała. Powiedzieć wszystko. Uwolnić się od bolesnych wspomnień, wygadać się komuś. Nie mogła wiecznie tłamsić tego w sobie, tak jak do tej pory.
Natsu nie miał jej tego za złe. Rozumiał ją. I właśnie dlatego była szczęśliwa. Jednak musiała wszystko sobie poukładać.
Droga minęła im szybko, zbyt szybko. Szli w ciszy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. W końcu znaleźli się pod drzwiami domu Lucy, a ona niechętnie odsunęła się od chłopaka.
- Wejdziesz? - zapytała, z nadzieją w głosie.
- Pewnie. - uśmiechnął się.
Blondynka dalej mieszkała tam, gdzie wcześniej. W pokoju było ciemno. Lucy zwykle siedziała przy zgaszonym świetle lub przy małej lampce, stojącej na biurku.
Natsu nie uważał się za jakiegoś kota, ani też nie miał w oczach noktowizora. Oczywiście pomimo wyostrzonych zmysłów, nie miał zamiaru siedzieć w kompletnych ciemnościach. Gdy tylko więc przestąpił próg mieszkania, automatycznie sięgnął do włącznika.
Jaskrawe światło z lampy zawieszonej pod sufitem sprawiło, że chłopak zmrużył na chwilę oczy. Lucy nieświadomie zrobiła to samo.
Poza tym... nie był do końca pewien, czy dobrze trafił. W zwykle uporządkowanym pomieszczeniu, pokoju panował raczej spory bałagan. Co było, trzeba przyznać niemałym zaskoczeniem. Wszędzie walały się ciemne ubrania, a z kiedyś jasno różowych ścianach odłaziła farba. W kilku miejscach był widoczny tez inny kolor np. ciemniejszy fiolet. Nie obyło się również, bez kilku plam na suficie.
Artystyczny nieład? No, coś w tym guście. Lucy tak naprawdę nie chciało się ich malować w całości. Jakoś nie miała do tego siły.
W sumie rozumiała zdziwienie chłopaka. Wiele się tu zmieniło, nie tylko w jej domu, ale ona nie chciała, o tym rozmawiać. Bez słowa podeszła do szafy i wyjęła z niej piżamę.
- Trochę tu... etto.. inaczej. - usłyszała za sobą głos chłopaka.
- Zmieniłam się, moje rzeczy też. - Natsu to właśnie usłyszał w odpowiedzi. - Zaraz wracam. - rzuciła i zniknęła w drzwiach łazienki.
Różowo-włosy usiadł w fotelu, przy stole. Jego wzrok padł na czerwony album z czarnym znakiem Fairy Tail na wierzchu. Bez zastanowienia otworzył go na pierwszej stronie.
Były tam zdjęcia ludzi z gildii. Opatrzone datami ich wykonania. Lucy, Gray, Natsu, Erza, Mira, Levy, Mistrz... wszyscy tam byli.
Chłopak odwrócił kilka kolejnych kartek. Trafił na tą samą, na której Lucy ostatnio zamknęła album. Było tam jego zdjęcie, a właściwie to kilka. Każda następna strona była poświęcona innej osobie z gildii.
Na samym końcu znajdowały się zdjęcia Lucy. Tej uśmiechniętej blondynki sprzed kilku lat.
Natsu poczuł jakiś dziwny smutek. Wolał taką Lucy. Pełną energii i zawsze z uśmiechem na ustach, ale nie można mieć wszystkiego prawda?
Później było kilka pustych kartek, a następnie data 792 i dalej. Na tych zdjęciach dziewczyna wyglądała zupełnie inaczej. Tak jak teraz, a nawet gorzej.
Jej uśmiech był raczej wymuszony i mimo wszystko smutny, lub nie było go wcale. Poza tym zdjęć było bardzo mało.
„Otwarcie
biblioteki Levy 793r.” ~~ tak
głosił napis na górze strony.
Na
zdjęciu nie było wiele osób. Niebiesko-włosa, Gray, Erza i chyba
Jellal, gdzieś obok Scarlet, ale inni go mało interesowali, albo
raczej wcale.Jedno, jedyne zdjęcie przedstawiało Lucy. Była na nim dobrze widoczna.
Wyglądało na zrobione z zaskoczenia, bez wiedzy dziewczyny. Miała na nim suknię z krótkim rękawem i rękawiczki przed łokcie. Spod prawej wychodził kawałek białego materiału.
Jej skóra była blada i miała cienie pod oczami. Włosy, wtedy jeszcze długie, sięgały połowy pleców.
Nie uśmiechała się. Nawet nie starała się tego ukryć. Wręcz przeciwnie. Wyglądała jakby chciała powiedzieć coś w stylu: „Pozwólcie mi już iść do domu.” Natsu nie zdawał sobie nawet sprawy, jak wiele prawdy kryło się w tym stwierdzeniu.Postanowił nie oglądać dalej. Zamknął album, z którego wypadło pojedyncze zdjęcie. Było przerwane w połowie, więc w sumie wypadła tylko jego połówka. Logiczne.Przedstawiała głównie Lucy, o tych pięknych czekoladowych oczach, które tutaj jeszcze były pełne życia.
Zdjęcie zostało zrobione w tym roku, w którym Makarov zamknął Fairy Tail. Chyba pochodziło z jakiejś misji. W tle widział Happiego i Wendy. Nie wiedział,co powinno być na po drugiej stronie. Nie wiedział też, gdzie mógłby ją znaleźć.Pewnie mógłby się zastanawiać (aut.: On myśli!) nad tym jeszcze długo, gdyby w tej chwili Lucy nie wyszła z łazienki. Miała na sobie czarne leginsy i obszerną, szarą koszulkę z napisem. Włosy miała spięte wsuwkami, także chłopak pierwszy raz zobaczył oboje jej oczu.Dziewczyna była blada, pewnie dlatego, że nie miała już na sobie tego całego makijażu.
- Co robisz? - spytała.
- Nic. - Natsu odłożył fotografię na stół i spojrzał w kierunku dziewczyny. - Głodny jestem.
- Ty to się jednak wcale nie zmieniłeś. - usłyszał śmiech Lucy.
- Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej.
- Hai. - blondynka skierowała swoje kroki w stronę kuchni.
Miała nadzieję, że znajdzie coś w lodówce. Dawno nie robiła zakupów. W sumie to ostatnio mało jadała, albo też i wcale. Nie żeby się odchudzała czy coś, nie miała z czego. Po prostu, nie miała apetytu.
Schudła wprawdzie, ale nie celowo. Nie przyznałaby się jednak do tego, nawet Levy. Nie... zwłaszcza Levy. Nie chciała ją zamęczać tym, że znowu ma jakieś problemy. Wystarczająco już pomogła.
„Poza tym, za bardzo by się o mnie martwiła, nie chce jej zawracać głowy. ”
Lucy otworzyła lodówkę i odetchnęła z ulgą.
- Mogę zrobić jajecznicę. - mruknęła pod nosem.
- Hm... mnie pasuje. - usłyszała głos Natsu, obok swojego ucha.
Podskoczyła zaskoczona, zbijając przy tym jedno jajko. Nawet nie usłyszała jak się tu pojawił. Różowo-włosy wyszczerzył się, w tym swoim charakterystycznym uśmiechu i odsunął o krok od drzwi lodówki.
- Coś mi się wydaje, że to będzie skromna kolacja. - dodał.
- Ciekawe czyja to wina? - Lucy prychnęła tylko w odpowiedzi i zabrała się do przygotowania posiłku.
Irytowało ją trochę, że chłopak śledzi każdy jej ruch. Zwykle była sama i odzwyczaiła się od towarzystwa ludzi. Jedyny wyjątek stanowiła jej niebiesko-włosa przyjaciółka.
- Nie masz co robić? - spytała z irytacją w głosie.
Odzyskała już panowanie nad sobą, po tym jej wybuchu emocji w sklepie. Właściwie to czuła się nawet trochę głupio z tego powodu, no ale cóż. Czasu nie da się cofnąć. Choć czasem by się przydało...
- Nie, nie mam.
To było nawet zabawne. Wcześniej często jadał u przyjaciółki, więc sytuacja była teoretycznie taka sama, jednak nie do końca.
Siedem lat, to jednak szmat czasu. Ludzie się zmieniają. Świat się zmienia. Natsu miał świadomość tego, jak bardzo zranił blondynkę swoim zniknięciem. Wiedział, że pojawiając się tak nagle, po tylu latach bez słowa też nie poprawi sytuacji. Więc dlaczego nie wrócił wcześniej? Dlaczego nie po roku czy dwóch? Nie... dlaczego w ogóle wyjechał?
- Nie mam pojęcia...
- Mówiłeś coś? - spytała Lucy, stawiając talerze na stole.Chłopak pokręcił przecząco głową.
- Itadakimasu.
Przez chwilę jedli w milczeniu, po czym Natsu postanowił przerwać panującą cisze.
- Co tam u ciebie? - spytał odsuwając od siebie pusty talerz.
Zwyczajne pytanie.
- W porządku.
Z pozoru zwyczajna odpowiedź...
… czasem skrywa wiele znaczeń.
- Nie kłam. - wzrok chłopaka zdawał się przewiercać Lucy na wylot. Czuł, że coś było nie tak. Nie chodziło tu o zwykłą złość na niego.
- Możemy nie rozmawiać o mnie?
- Dlaczego?
- Po prostu nie chce. - mruknęła odstawiając pełny talerz.
„Nie będę przecież z nim rozmawiała o moich problemach”. - pomyślała.
- Ej Luce, bo zacznę się martwić. - starał się ją rozśmieszyć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
- Teraz ci się zebrało? - spytała smutno.
- Lucy...
- Dobra, nieważne... jestem zmęczona. - urwała temat w połowie.
Na zegarze było dopiero wpół do dziewiątej, ale to był męczący dzień.
- Lucy...?
- Co? - zapytała, patrząc w okno.
- Mam prośbę. - usłyszała po chwili.
Spojrzała w stronę chłopaka. Czy on zawsze musiał się t a k uśmiechać?
- O co chodzi?
- Etto...bo wiesz, u siebie pewnie nie mam nic do jedzenia... czyli zaraz umrę z głodu, a poza tym nie ma tam prądu... i wody pewnie też nie, więc... - ten pomysł wpadł mu do głowy przed chwilą, ale od razu mu się spodobał. Nie po to przecież wracał, żeby siedzieć samemu w chacie, w środku lasu.
Dziewczyna zrozumiała dobrze, o co mu chodzi. To był kosmiczny pomysł. Nieee, nieee... Cholera.
Musiała przyznać, że właściwie w głębi serca to... to nawet cieszyła się z takiego obrotu spraw.
- Możesz zostać jak chcesz - przerwała mu. - ale śpisz na podłodze! - dodała szybko.
- Lucy jesteś okrutna! - jęknął Natsu i zrobił zbolałą minę.
Brzmiał dokładnie jak ten niebieski kocur. ..
Dopiero teraz Lucy olśniło. Natsu i Happy stanowili nierozerwalny duet. Czy coś się stało? Gdzie teraz jest mały exeed?
- Gdzie masz Happiego? - spytała, odstawiając naczynia do zlewu.
- Nie wiem. - twarz chłopaka posmutniała wyraźnie. - Rozdzieliliśmy się. Każdy poszedł w swoją stronę. - to było nie do uwierzenia.
- Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Mam tylko nadzieję, że u niego wszystko w porządku.
- Tak ja też. - dodała Lucy.
Atmosfera znowu stała się ciężka i smutna.
Blondynka zajęła się zmywaniem, a Natsu ruszył w kierunku pokoju. Zdjął bluzę i koszulkę (tak szalik też) i w samych dżinsach padł na łóżko Lucy.
On też był zmęczony i zdecydowanie nie chciało mu się spać na twardej podłodze.
„Najwyżej Lucy mnie wykopie.” pomyślał z przekornym uśmiechem.
Dziewczyna właśnie weszła do pokoju. Popatrzyła groźnie na Salamandra, jednak ten tego nie zauważył. Mimowolnie jej serce zaczęło bić szybciej.
„Kuso, o co chodzi?”
- Tej wypad, ale już. - starała się, aby jej głos brzmiał groźnie, ale niestety było wręcz przeciwnie.
- Lucy nie bądź okrutna. - odpowiedział, patrząc na nią spod pół przymkniętych powiek. - Ja na podłodze spać nie będę! - pisnęła, krzyżując ręce na piersi.
Gdyby napisać, że Natsu wcale nie bawiło jej zachowanie, to byłoby kłamstwo.
- Ja tak samo. Nie rób afery. Kładź się, w końcu się przyjaźnimy nie?
- Mylisz pojęcia! - krzyknęła Lucy, cała czerwona.
Salamander nic sobie jednak nie robił z jej słów. Lucy mogłaby go wykopać, ale prawda jest taka, że nie chciała. Tłumaczyła to sobie tym, że jest zmęczona, ale... przez ten cały czas tak bardzo za nim tęskniła. Cholernie tęskniła. Nie chciała tego przyznać, ale tak było. Poza tym... potrzebowała teraz czyjejś bliskości. Wszystko się sypało.
Natsu nie chciał się kłócić. Widział zmieszanie na jej twarzy. Właściwie to chciał już ustąpić, kiedy Lucy westchnęła tylko i usiadła na skraju łóżka, wyciągając wsuwki z włosów. Odgarnęła je do tyłu.
Różowo-włosy spojrzał na nią zdziwiony.
- Tylko się nie przyzwyczajaj. - usłyszał po chwili. - Następnym razem naprawdę śpisz na podłodze. - dodała wyłączając lampkę.
Leżała wpatrując się w ciemny sufit. Mimo wszystko nie potrafiła teraz zasnąć. Jedna łza spłynęła jej właśnie po policzku. Dlaczego? A kto to wie?
Wtedy poczuła jak chłopak przyciąga ją do siebie. Odwróciła się w stronę chłopaka i jedną ręką objęła jego umięśniony brzuch, a Natsu oparł brodę na głowie blondynki.
Chyba oboje tego potrzebowali.
- Wybaczysz mi, że wtedy tak nagle zniknąłem? - spytał cicho z nadzieją w głosie.
- Już dawno to zrobiłam. - Lucy uśmiechnęła się pod nosem.
To, co powiedziała było szczerą prawdą. Wybaczyła mu już dawno temu, skoro odszedł musiał mieć swoje powody, ale to jednak wciąż bolało. Dlatego była zła.
- Natsu... - szepnęła jeszcze. - To, co wtedy powiedziałam... ja... nie nienawidzę cię.
- Wiem.
Dziewczyna zamknęła oczy i przytulona do Salamandra, zasnęła.
------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy 3 rozdział!
Levy: Dziękujemy za komentarze i dziwię się, że wy macie cierpliwość do tego lenia.Nie jestem leniem!
Levy: Nieeee wcale... A kto cały dzień leży w łózku i anime ogląda??
Ojć, cicho być Leviś oni nie muszą wiedzieć...
Levy: Taaa, a teraz się przyznaj.
Do czego? Do tego, że zagroziłaś, że jak nie dodam epizodu z tobą w tym rozdziale, to mnie ukatrupisz?
Levy: Nie! Baka! Tego im nie mów!
Ups.. za późno XD
Levy: Wreeedna.. chodziło mi o ludzi którzy po ostatnim rozdziale chcieli cie zabić.
Oj tam, oj tam, ale nie zabiją bo inaczej nie byłoby dalszego ciągu historii.
Levy: A może kończ w normalnych momentach?
Błahahahah, nie XD Dziś jest w miarę normalny.
Mało NaLu troszku, ale spokojnie jeszcze będzie ;-)
Levy: Zawiodłaś ludzi.
He? Co znowu?
Levy: Bo oni myśleli, że Gajeel do mnie wbił dlatego nie przyszłam, a tu inwentaryzacja.
Hai, hai. Spokooojnie Gajeel się jeszcze pojawi... Ups.. wygadałam XD
Levy się nam niecierpliwi bo tęskni do mężusia.
Levy: CO?! Nie, ja wcale...
BYE! Do następnego! Zachęcam do komentowania! :*
Levy : Ej czekaj!
Ps: Okulary Levy:
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńTo było takie sweeet <3333
Więcej takich momentów *.*
Oke, ja idę spać bo późno, a jutro do szkoły xD
Pozdrawiam i weny ;D
Ty chyba chcesz, aby naprawdę się tutaj popłakała i w ogóle popadła w depresję? Mimo, że ten rozdział jest genialny to też tragiczny w sensie uczuciowym. :'( No normalnie się popłakałam... ze szczęścia, ze smutku, z rozczarowania, z zaskoczenia. Z wszystkiego XD No nie mogę ... naprawdę... nadal przeżywam to rozwiązanie gildii i odejście ich wszystkich... Dlaczego mi to uczyniłaś?! T^T Ja chyba naprawdę popadnę w depresję. ...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział zakończył się pozytywnie, ale według mnie był na serio trochę... smutny? NIE WIEM DLACZEGO.... Ja tak wszystko bardzo poważnie przeżywam, nawet jeśli wiem, że to tylko opowiadanie.... T^T No i weź tu zrozum takiego człowieka jak ja....
" - Jeśli kiedyś spotkam jeszcze tego różowo-włosego padalca to spuszczę mu taki łomot, że go nawet Igneel nie pozna." - No to Leviś będzie miała pole do popisu.. XD Coś czuję, że na pewno dasz z nimi jakąś scenkę. Już widzę jak Natsu obrywa od małego .... aligatorka chciałam powiedzieć XDDD
Jeżeli chodzi o tą scenkę na końcu... z tym łóżkiem... JA TEŻ CHCĘ! T^T
Virgo: Księżniczko coś ci dolega?
Tak... depresja z powodu rozdziału Hachi... T^T
Virgo: Mam ją ukarać czy może siebie?
NIE! Nie wolno jej karać, bo inaczej się na mnie obrazi i po złości nie wstawi rozdziału... Wolę ją osobiście ukarać >:) XD
Virgo: Czyli w takim razie mam tylko siebie ukarać?
NIE! Przecież nic złego nie zrobiłaś. Heh, ale z ciebie masochistka... nieuleczalna...
Dobrze... Koniec na dziś! Trzeba iść do wyrka. Tak, więc przesyłam ci Hachi Kontenery weny (która już mi wróciła :D ) i pozdrawiam.
PS. Kiedy kolejny rozdział?
Rozdział świetny ^w^
OdpowiedzUsuńNashi: O.o to na serio mama?
Ta, nie umiesz czytać?
N: Trudno w to uwierzyć :p
No to tylko twój problem. A wracając do komentarza, którego przerwała mi pewna chamska różowowłosa...
N: Ej!
... nie mogę się doczekać reakcji Levy na Natsu. Buhaha mam nadzieje, że ostro go obije :D
N: ja też!
Przecież to twój ojciec!
N: I...?
No nwm... powinnaś się o niego martwić?!
N: Jak zostawił mamę na 7 lat to musi terazza to zapłacić!
W sumie masz rację.
N: Ja zawsze mam rację :3
W twoich snach ;_;
Weny weny weny weny. Nie zapomniałam czegoś?
N: Jeszcze weny.
Ah tak. Dziękuje. No to weny weny weny życzę i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
N: MY czekamy.
Hai hai
Levyś ma rację. Zawiodłaś ludzi.
OdpowiedzUsuńInwentaryzacja? Serio?
Kinana: Rano czytałaś, przeczytałaś teraz i nadal lamentujesz?
A idź! Zamiast rzucania kąśliwymi uwagami może byś mnie tak pocieszyła?
Kinana: *cicho się odsuwa*
Ładne mi pocieszenie -,- No więc zaskoczyłaś mnie. Nawet dla takiej jak ja dziewczyny znudzonej NaLu ta scena w łóżku była taka kawaii <3 Bosh, to było przecudne!
Co tam jeszcze... a, tak. Biedna Leviś. Ona miała inwentaryzację, a ty się na nią wydzierasz xD
Kinana: Levy bronisz, a na mnie to się drzesz do woli...
*HUG*
Kinana: Co ty wyprawiasz?
Gomen, Kinana-chan. Jak chcesz, to mogę cię rzadziej zamykać na strychu.
Kinana: Ale drzeć się będziesz nadal?
Hai.
Kinana: No to nie ma o czym rozmawiać.
No weź, nie rób focha. Potrzebna mi jesteś do pisania komentów!
*trzask drzwi*
No i sobie poszła T-T Przesyłam tradycyjne wiadro weny, ale tym razem z dedykiem!
"WENY!!!"
Tak będzie napisane na wiadrze.
No to ja idę udobruchać Kinanę i do następnego rozdziału!
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Natsu tak z Happy'm się rozdzielić i fajnie, że Lucy wybaczyła Natsu ^-^
Przesyłam dużo weny, czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ;)
Super rozdział. Proszę napisz szybko następny, albo napisz jakąś przybliżoną datę dodania go. To smutne, że Natsu rozdzielił się z Happy'm... Mam nadzieję, że wstawisz kiedyś jakiś fragment z Happy'm. Przesyłam Ci tony weny i do następnego razu.
OdpowiedzUsuńTa scena w sypialni aaaaaa
OdpowiedzUsuńJezu no po prostu super! Co mam innego napisać? Po co powtarzać jak bardzo mi się podobało i szczypać się po ceregielach xD
Czekam z utęsknieniem na więcej :)
Pozdrawiam ;*
Rozdział jest świetny... widać między Lucy i Natsu powoli się poprawia, ale pewnie jeszcze trochę to potrwa... na szczęście są na dobrej drodze.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co dzieję się z Happy.
Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału.
Pozdrawiam i życze weny.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper blog! Mam nadzieję, że mój także Ci się spodoba! :)
OdpowiedzUsuńhttp://yakuza-rika.blogspot.com/
Gomenee, że teraz komentuje!
OdpowiedzUsuńFried- ja tez przepraszam, że nie pogoniłem jakoś tego leniucha!
Ej! Wredniok!
Fried- komentuj, a nie...
Doobra... Czemu Natsu tak długo nie było? Eh...muszę być cierpliwa T^T Ale nie mogę się doczekac co tam u Graya, Erzy, Juvii, Gajeela..
Fried- I Happy'ego!
Właśnie! Boję się o niego! Był taki słodki...
Fried- a co z moim Laxusem!?
Pewnie pracuje w elektrowni...
Fried- co?!
...*ignoruje* to mnie zaciekawiłaś, wiesz?! I jeszcze Lucy...oby była taka jak dawniej :P ale to zależy od Ciebie :P Kurna, tyle blogów, tyle tajemnic...ehh..
Fried- przesyłamy weeeny!
I chęci na kolejny rozdział! Bye!
Marika i Fried
Waaa! ╯ω╰
OdpowiedzUsuńJa chce kolejny rozdział!!!
Rozdział bardzo mi się spodobał. Czekam na kolejne,PhantomPL.
OdpowiedzUsuńCzy pojawi się jeszcze kiedyś kontynuacja tegoż cud opowiadania?
OdpowiedzUsuń