poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 3: Jajecznica i album ze zdjęciami

      Niebiesko-włosa dziewczyna przetarła zmęczone oczy ręką i zdjęła swoje okulary typu Cat Eyes.      
      Praktycznie zasypiała na siedząco. Może i nie było jeszcze tak późno, ale Levy miała dużo pracy tego dnia.
      Musiała przeprowadzić inwentaryzacje w swojej bibliotece. Zawsze tak było po dostawie jakiś nowych książek. 
     - A już szczególnie, gdy coś się nie zgadzało. - warknęła, zatrzaskując laptopa.
      To prawda, że biblioteka, zwłaszcza własna, od zawsze była jej marzeniem, ale czasem miała dość. Było z tym tak dużo roboty. Formalności, problemy, poranne wstawanie i tak dalej...
      - Spaaaaać... - mruknęła przeczesując włosy ręką, a następnie spinając je w luźny koczek na karku.
      Miała jeszcze trochę pracy, ale równie dobrze mogła to zrobić jutro... rano... czyli trzeba wstać wcześniej, znowu.
      - Nie chce mi sieeeeee...! - krzyknęła z głową w poduszce.
      Wyciągnęła rękę po telefon, jeszcze raz sprawdzając godzinę.
      - Tak wcześnie, a ja jestem taka padnięta.
      Na tapecie miała zdjęcie swoje razem z Lucy. Nie potrafiła pogodzić się ze zmianami, jakie zaszły w jej przyjaciółce, ale mimo tego starała się ją wspierać. Gdy rozpoczęły się te wszystkie wydarzenia... była naprawdę załamana.
      - Jeśli kiedyś spotkam jeszcze tego różowo-włosego padalca to spuszczę mu taki łomot, że go nawet Igneel nie pozna. - obiecała sennie, po czym zgasiła lampkę, stojącą obok łóżka i nakryła się kołdrą po samą głowę.

~~ Tymczasem ~~


      Zegar w sklepie wybił właśnie siódmą wieczorem. Lucy starała się zmyć rozmazany makijaż z twarzy, ale bezskutecznie. Bez kremu i toniku do demakijażu nie da rady. Blondynka wyrzuciła brudne chusteczki i z nadzieją, że nie wygląda gorzej niż przedtem, wyszła z zaplecza.

      Była zmęczona. Wykończona wydarzeniami dzisiejszego dnia. Teraz jedynym, o czym marzyła, było położenie się spać w cieplutkim i miękkim łóżku. Oczy same jej się zamykały.      Spojrzała na różowo-włosego, a ten od razu zrozumiał, o co chodzi.
      - Chodźmy do domu. - zaproponował, podając dziewczynie płaszcz z wieszaka.
      Lucy kiwnęła twierdząco głową i ubrała okrycie. Zabrała klucze z biurka i zgasiła wszystkie światła.
      Po chwili oboje stali już na zewnątrz. Dziewczyna zamknęła sklep i ostatni raz spojrzała w szybę.
      Był listopad. Na dworze szybko zapadał zmrok i robiło się zimno. Siąpił lekki deszcz, ogólnie było ponuro.
      Chłopak naciągnął kaptur na głowę i spojrzał na Lucy. Wyglądała na zamyśloną.
      „Jeszcze się przewróci, albo wpadnie w jakąś dziurę w chodniku...” 
      Natsu bez słowa złapał za rękę dziewczyny i przyciągnął ją lekko do siebie, tym samym obejmując ją druga ręką w pasie. Lucy przez chwilę wyglądała za zaskoczoną, ale zaraz uśmiechnęła się lekko.
      - Arigato. - szepnęła cicho. Wiedziała, że i tak usłyszy.
      Cieszyła się, że wrócił. Naprawdę. Wiele się wydarzyło, tego z pozoru zwyczajnego dnia. Powiedziała dziś wiele raniących słów, ale mimo to cieszyła się, że wreszcie wyrzuciła z siebie to wszystko. Może to było dziwne, ale... z Levy zawsze omijały temat gildii szerokim łukiem, a ona...tak naprawdę tego potrzebowała. Powiedzieć wszystko. Uwolnić się od bolesnych wspomnień, wygadać się komuś. Nie mogła wiecznie tłamsić tego w sobie, tak jak do tej pory.
      Natsu nie miał jej tego za złe. Rozumiał ją. I właśnie dlatego była szczęśliwa. Jednak musiała wszystko sobie poukładać.
      Droga minęła im szybko, zbyt szybko. Szli w ciszy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. W końcu znaleźli się pod drzwiami domu Lucy, a ona niechętnie odsunęła się od chłopaka.
      - Wejdziesz? - zapytała, z nadzieją w głosie.
      - Pewnie. - uśmiechnął się. 
      Blondynka dalej mieszkała tam, gdzie wcześniej. W pokoju było ciemno. Lucy zwykle siedziała przy zgaszonym świetle lub przy małej lampce, stojącej na biurku.
       Natsu nie uważał się za jakiegoś kota, ani też nie miał w oczach noktowizora. Oczywiście pomimo wyostrzonych zmysłów, nie miał zamiaru siedzieć w kompletnych ciemnościach. Gdy tylko więc przestąpił próg mieszkania, automatycznie sięgnął do włącznika.
      Jaskrawe światło z lampy zawieszonej pod sufitem sprawiło, że chłopak zmrużył na chwilę oczy. Lucy nieświadomie zrobiła to samo.
      Poza tym... nie był do końca pewien, czy dobrze trafił. W zwykle uporządkowanym pomieszczeniu, pokoju panował raczej spory bałagan. Co było, trzeba przyznać niemałym zaskoczeniem. Wszędzie walały się ciemne ubrania, a z kiedyś jasno różowych ścianach odłaziła farba. W kilku miejscach był widoczny tez inny kolor np. ciemniejszy fiolet. Nie obyło się również, bez kilku plam na suficie.
      Artystyczny nieład? No, coś w tym guście. Lucy tak naprawdę nie chciało się ich malować w całości. Jakoś nie miała do tego siły.
      W sumie rozumiała zdziwienie chłopaka. Wiele się tu zmieniło, nie tylko w jej domu, ale ona nie chciała, o tym rozmawiać. Bez słowa podeszła do szafy i wyjęła z niej piżamę.
      - Trochę tu... etto.. inaczej. - usłyszała za sobą głos chłopaka.
      - Zmieniłam się, moje rzeczy też. - Natsu to właśnie usłyszał w odpowiedzi. - Zaraz wracam. - rzuciła i zniknęła w drzwiach łazienki.
      Różowo-włosy usiadł w fotelu, przy stole. Jego wzrok padł na czerwony album z czarnym znakiem Fairy Tail na wierzchu. Bez zastanowienia otworzył go na pierwszej stronie.
      Były tam zdjęcia ludzi z gildii. Opatrzone datami ich wykonania. Lucy, Gray, Natsu, Erza, Mira, Levy, Mistrz... wszyscy tam byli.
      Chłopak odwrócił kilka kolejnych kartek. Trafił na tą samą, na której Lucy ostatnio zamknęła album. Było tam jego zdjęcie, a właściwie to kilka. Każda następna strona była poświęcona innej osobie z gildii.
      Na samym końcu znajdowały się zdjęcia Lucy. Tej uśmiechniętej blondynki sprzed kilku lat.
      Natsu poczuł jakiś dziwny smutek. Wolał taką Lucy. Pełną energii i zawsze z uśmiechem na ustach, ale nie można mieć wszystkiego prawda?
      Później było kilka pustych kartek, a następnie data 792 i dalej. Na tych zdjęciach dziewczyna wyglądała zupełnie inaczej. Tak jak teraz, a nawet gorzej.
      Jej uśmiech był raczej wymuszony i mimo wszystko smutny, lub nie było go wcale.       Poza tym zdjęć było bardzo mało.
Otwarcie biblioteki Levy 793r.” ~~ tak głosił napis na górze strony.
      Na zdjęciu nie było wiele osób. Niebiesko-włosa, Gray, Erza i chyba Jellal, gdzieś obok Scarlet, ale inni go mało interesowali, albo raczej wcale.
      Jedno, jedyne zdjęcie przedstawiało Lucy. Była na nim dobrze widoczna.
      Wyglądało na zrobione z zaskoczenia, bez wiedzy dziewczyny. Miała na nim suknię z krótkim rękawem i rękawiczki przed łokcie. Spod prawej wychodził kawałek białego materiału.
      Jej skóra była blada i miała cienie pod oczami. Włosy, wtedy jeszcze długie, sięgały połowy pleców.
      Nie uśmiechała się. Nawet nie starała się tego ukryć. Wręcz przeciwnie. Wyglądała jakby chciała powiedzieć coś w stylu: „Pozwólcie mi już iść do domu.”  Natsu nie zdawał sobie nawet sprawy, jak wiele prawdy kryło się w tym stwierdzeniu.Postanowił nie oglądać dalej. Zamknął album, z którego wypadło pojedyncze zdjęcie. Było przerwane w połowie, więc w sumie wypadła tylko jego połówka. Logiczne.Przedstawiała głównie Lucy, o tych pięknych czekoladowych oczach, które tutaj jeszcze były pełne życia.
      Zdjęcie zostało zrobione w tym roku, w którym Makarov zamknął Fairy Tail. Chyba pochodziło z jakiejś misji. W tle widział Happiego i Wendy. Nie wiedział,co powinno być na po drugiej stronie. Nie wiedział też, gdzie mógłby ją znaleźć.Pewnie mógłby się zastanawiać (aut.: On myśli!) nad tym jeszcze długo, gdyby w tej chwili Lucy nie wyszła z łazienki.      Miała na sobie czarne leginsy i obszerną, szarą koszulkę z napisem. Włosy miała spięte wsuwkami, także chłopak pierwszy raz zobaczył oboje jej oczu.Dziewczyna była blada, pewnie dlatego, że nie miała już na sobie tego całego makijażu.
      - Co robisz? - spytała.
      - Nic. - Natsu odłożył fotografię na stół i spojrzał w kierunku dziewczyny. - Głodny jestem. 
      - Ty to się jednak wcale nie zmieniłeś. - usłyszał śmiech Lucy.
      - Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej.
      - Hai. - blondynka skierowała swoje kroki w stronę kuchni.
      Miała nadzieję, że znajdzie coś w lodówce. Dawno nie robiła zakupów. W sumie to ostatnio mało jadała, albo też i wcale. Nie żeby się odchudzała czy coś, nie miała z czego. Po prostu, nie miała apetytu.
      Schudła wprawdzie, ale nie celowo. Nie przyznałaby się jednak do tego, nawet Levy. Nie... zwłaszcza Levy. Nie chciała ją zamęczać tym, że znowu ma jakieś problemy. Wystarczająco już pomogła.
      „Poza tym, za bardzo by się o mnie martwiła, nie chce jej zawracać głowy. ” 
      Lucy otworzyła lodówkę i odetchnęła z ulgą.
      - Mogę zrobić jajecznicę. - mruknęła pod nosem.
      - Hm... mnie pasuje. - usłyszała głos Natsu, obok swojego ucha. 
       Podskoczyła zaskoczona, zbijając przy tym jedno jajko. Nawet nie usłyszała jak się tu pojawił. Różowo-włosy wyszczerzył się, w tym swoim charakterystycznym uśmiechu i odsunął o krok od drzwi lodówki.
      - Coś mi się wydaje, że to będzie skromna kolacja. - dodał.
      - Ciekawe czyja to wina? - Lucy prychnęła tylko w odpowiedzi i zabrała się do przygotowania posiłku.
      Irytowało ją trochę, że chłopak śledzi każdy jej ruch. Zwykle była sama i odzwyczaiła się od towarzystwa ludzi. Jedyny wyjątek stanowiła jej niebiesko-włosa przyjaciółka.
      - Nie masz co robić? - spytała z irytacją w głosie.
      Odzyskała już panowanie nad sobą, po tym jej wybuchu emocji w sklepie. Właściwie to czuła się nawet trochę głupio z tego powodu, no ale cóż. Czasu nie da się cofnąć. Choć czasem by się przydało...
      - Nie, nie mam.
      To było nawet zabawne. Wcześniej często jadał u przyjaciółki, więc sytuacja była teoretycznie taka sama, jednak nie do końca.
      Siedem lat, to jednak szmat czasu. Ludzie się zmieniają. Świat się zmienia. Natsu miał świadomość tego, jak bardzo zranił blondynkę swoim zniknięciem. Wiedział, że pojawiając się tak nagle, po tylu latach bez słowa też nie poprawi sytuacji. Więc dlaczego nie wrócił wcześniej? Dlaczego nie po roku czy dwóch? Nie... dlaczego w ogóle wyjechał?
      - Nie mam pojęcia...
      - Mówiłeś coś? - spytała Lucy, stawiając talerze na stole.Chłopak pokręcił przecząco głową.
      - Itadakimasu.
      Przez chwilę jedli w milczeniu, po czym Natsu postanowił przerwać panującą cisze.
      - Co tam u ciebie? - spytał odsuwając od siebie pusty talerz.
      Zwyczajne pytanie.
      - W porządku.
       Z pozoru zwyczajna odpowiedź...                                                                           
                                                                      … czasem skrywa wiele znaczeń.
      - Nie kłam. - wzrok chłopaka zdawał się przewiercać Lucy na wylot. Czuł, że coś było nie tak. Nie chodziło tu o zwykłą złość na niego.
      - Możemy nie rozmawiać o mnie?
      - Dlaczego?
      - Po prostu nie chce. - mruknęła odstawiając pełny talerz.
      „Nie będę przecież z nim rozmawiała o moich problemach”. - pomyślała.
      - Ej Luce, bo zacznę się martwić. - starał się ją rozśmieszyć, ale nie bardzo mu to wychodziło.
      - Teraz ci się zebrało? - spytała smutno.
      - Lucy...
      - Dobra, nieważne... jestem zmęczona. - urwała temat w połowie.
      Na zegarze było dopiero wpół do dziewiątej, ale to był męczący dzień. 
      - Lucy...?
      - Co? - zapytała, patrząc w okno.
      - Mam prośbę. - usłyszała po chwili.
      Spojrzała w stronę chłopaka. Czy on zawsze musiał się t a k uśmiechać?
      - O co chodzi?
      - Etto...bo wiesz, u siebie pewnie nie mam nic do jedzenia... czyli zaraz umrę z głodu, a poza tym nie ma tam prądu... i wody pewnie też nie, więc... - ten pomysł wpadł mu do głowy przed chwilą, ale od razu mu się spodobał. Nie po to przecież wracał, żeby siedzieć samemu w chacie, w środku lasu.
      Dziewczyna zrozumiała dobrze, o co mu chodzi. To był kosmiczny pomysł. Nieee, nieee...        Cholera.
      Musiała przyznać, że właściwie w głębi serca to... to nawet cieszyła się z takiego obrotu spraw.
      - Możesz zostać jak chcesz - przerwała mu. - ale śpisz na podłodze! - dodała szybko.
       - Lucy jesteś okrutna! - jęknął Natsu i zrobił zbolałą minę.
      Brzmiał dokładnie jak ten niebieski kocur. ..
      Dopiero teraz Lucy olśniło. Natsu i Happy stanowili nierozerwalny duet. Czy coś się stało? Gdzie teraz jest mały exeed?
      - Gdzie masz Happiego? - spytała, odstawiając naczynia do zlewu.
      - Nie wiem. - twarz chłopaka posmutniała wyraźnie. - Rozdzieliliśmy się. Każdy poszedł w swoją stronę. - to było nie do uwierzenia.
      - Przykro mi.
      - Niepotrzebnie. Mam tylko nadzieję, że u niego wszystko w porządku.
      - Tak ja też. - dodała Lucy.
      Atmosfera znowu stała się ciężka i smutna.
      Blondynka zajęła się zmywaniem, a Natsu ruszył w kierunku pokoju. Zdjął bluzę i koszulkę (tak szalik też) i w samych dżinsach padł na łóżko Lucy.
      On też był zmęczony i zdecydowanie nie chciało mu się spać na twardej podłodze.
      „Najwyżej Lucy mnie wykopie.” pomyślał z przekornym uśmiechem.
      Dziewczyna właśnie weszła do pokoju. Popatrzyła groźnie na Salamandra, jednak ten tego nie zauważył. Mimowolnie jej serce zaczęło bić szybciej.
      „Kuso, o co chodzi?”
      - Tej wypad, ale już. - starała się, aby jej głos brzmiał groźnie, ale niestety było wręcz przeciwnie.
      - Lucy nie bądź okrutna. - odpowiedział, patrząc na nią spod pół przymkniętych powiek.      - Ja na podłodze spać nie będę! - pisnęła, krzyżując ręce na piersi.
      Gdyby napisać, że Natsu wcale nie bawiło jej zachowanie, to byłoby kłamstwo.
      - Ja tak samo. Nie rób afery. Kładź się, w końcu się przyjaźnimy nie?
      - Mylisz pojęcia! - krzyknęła Lucy, cała czerwona.
      Salamander nic sobie jednak nie robił z jej słów. Lucy mogłaby go wykopać, ale prawda jest taka, że nie chciała. Tłumaczyła to sobie tym, że jest zmęczona, ale... przez ten cały czas tak bardzo za nim tęskniła. Cholernie tęskniła. Nie chciała tego przyznać, ale tak było.      Poza tym... potrzebowała teraz czyjejś bliskości. Wszystko się sypało.
      Natsu nie chciał się kłócić. Widział zmieszanie na jej twarzy. Właściwie to chciał już ustąpić, kiedy Lucy westchnęła tylko i usiadła na skraju łóżka, wyciągając wsuwki z włosów. Odgarnęła je do tyłu.
      Różowo-włosy spojrzał na nią zdziwiony.
      - Tylko się nie przyzwyczajaj. - usłyszał po chwili. - Następnym razem naprawdę śpisz na podłodze. - dodała wyłączając lampkę.
      Leżała wpatrując się w ciemny sufit. Mimo wszystko nie potrafiła teraz zasnąć. Jedna łza spłynęła jej właśnie po policzku. Dlaczego? A kto to wie?
      Wtedy poczuła jak chłopak przyciąga ją do siebie. Odwróciła się w stronę chłopaka i jedną ręką objęła jego umięśniony brzuch, a Natsu oparł brodę na głowie blondynki.
       Chyba oboje tego potrzebowali.
      - Wybaczysz mi, że wtedy tak nagle zniknąłem? - spytał cicho z nadzieją w głosie.
      - Już dawno to zrobiłam. - Lucy uśmiechnęła się pod nosem.
      To, co powiedziała było szczerą prawdą. Wybaczyła mu już dawno temu, skoro odszedł musiał mieć swoje powody, ale to jednak wciąż bolało. Dlatego była zła.
       - Natsu... - szepnęła jeszcze. - To, co wtedy powiedziałam... ja... nie nienawidzę cię.
      - Wiem.
      Dziewczyna zamknęła oczy i przytulona do Salamandra, zasnęła.

------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy 3 rozdział!
Levy: Dziękujemy za komentarze i dziwię się, że wy macie cierpliwość do tego lenia.Nie jestem leniem!
Levy: Nieeee wcale... A kto cały dzień leży w łózku i anime ogląda??
Ojć, cicho być Leviś oni nie muszą wiedzieć...
Levy: Taaa, a teraz się przyznaj.
Do czego? Do tego, że zagroziłaś, że jak nie dodam epizodu z tobą w tym rozdziale, to mnie ukatrupisz?
Levy: Nie! Baka! Tego im nie mów!
Ups.. za późno XD
Levy: Wreeedna.. chodziło mi o ludzi którzy po ostatnim rozdziale chcieli cie zabić.
Oj tam, oj tam, ale nie zabiją bo inaczej nie byłoby dalszego ciągu historii.
Levy: A może kończ w normalnych momentach?
Błahahahah, nie XD Dziś jest w miarę normalny.
Mało NaLu troszku, ale spokojnie jeszcze będzie ;-)
Levy: Zawiodłaś ludzi.
He? Co znowu?
Levy: Bo oni myśleli, że Gajeel do mnie wbił dlatego nie przyszłam, a tu inwentaryzacja.
Hai, hai. Spokooojnie Gajeel się jeszcze pojawi... Ups.. wygadałam XD 
Levy się nam niecierpliwi bo tęskni do mężusia.
Levy: CO?! Nie, ja wcale...
BYE! Do następnego! Zachęcam do komentowania! :*
Levy : Ej czekaj!

Ps: Okulary Levy:










poniedziałek, 19 stycznia 2015

Liebster award


Ohayo mina!!!
Dziękuję za nominację do Liebster award!

Co to jest?
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Nominowała mnie: Marika UroczaCocoGirl

Pytania do mnie:

1.Jakie było twoje pierwsze anime?

Moim pierwszym anime było Erementar Gerad. Widziałam je dawno temu z bratem, w czasach kiedy jeszcze nie pojmowałam co to anime XD, ale bardzo mi się spodobało. Miałam wtedy chyba 9 lat, a mój brat twierdzi, że bardzo je przeżywałam. Nie wiem, nie pamiętam, ale to możliwe :-) Uwielbiam je <3
2.Jaki jest twój ulubiony paring Fairy Tail i dlaczego?

Tylko 1 paring? O matko XD Uwielbiam NaLu <3 . Dlaczego? Sama nie jestem do końca pewna, główni bohaterowie i w ogóle.. świetnie by było gdyby byli razem. (Trzymam za nich kciuki ) Kocham ich i tyle :-)


3.Jak masz na imię?

 Natalia , ale przyjęło się, że większość osób mówi na mnie Hachi, a ja sama uznaje to za swoje imię.
4.Jesteś zadowolona ze swojego bloga?

Myślę, że tak. Obawiam się tylko, że skończy mi się wena, a późniejsze rozdziały nie będą ciekawe.
5.Co lubisz robić w wolnym czasie?

Oglądać anime XD czytać książki, wymyślać własne opowiadania, wychodzić ze znajomymi.
6.Jakie masz zabawne wspomnienie?

Na pewno każde wyjście z moimi koleżankami czyli większość wakacji. Tańczenie do piosenki Dody na stole do ping ponga na placu zabaw lub danceroida na środku rynku pośród ludzi :-)
8.Jakie są twoje ulubione anime? Wymień maksymalnie 5.

SAO, Aldnoah Zero, Captain Earth, Nanatsu no Taizai, Valkyria Chroniclas
Mam więcej ale jak 5 to 5 XD
9.Czytasz mangę? Jeżeli tak, to jaką?

Zaczęłam z D.Gray-man'em ale jakoś nie chce mi się czytać za bardzo. Wolę anime :-)
10.Skąd wziął się pomysł na założenie bloga?

Jakoś tak zaczęłam czytać inne FF i pomyślałam, że sama tez mogę coś wymyślić. Zaczęłam go pisać w zeszycie i pokazałam koleżance. Ona mi dała takiego przysłowiowego "kopa w dupę" i pomogła założyć bloga, bo ja jakoś nie mogłam się za to sama zabrać. ~~ Tnx Natsuki ;-)
11.Ulubione zwierzę?

Wszystkie takie małe i słodkie: Myszki, chomiczki, małe kotki i szczeniaczki :3

Nominuję: http://lucy-celestialprincess.blogspot.com
                   http://www.fairytail-chronicles.blogspot.com
                   http://fairy-tail-teraz.blogspot.com
                   http://smierc-to-nie-koniec.blogspot.com
                   http://nalunamietnoscrozkoszy.blogspot.com
                  

Pytania do was:

1. Ulubione anime (3-5)?
2. Najbardziej NIE lubiana postać w FT?
3. Ile masz lat?
4. Lubisz czytać książki ? Jak tak to jakie?
5. Yaoi czy yuri ? Albo żadne z tych.
6. Ulubiony gatunek anime?
7. Gdybyś miała być postacią w FT , to kim byś była??
8. Co ostatnio zrobiłaś szalonego?
9. Kolor włosów?
10. Manga czy anime?

ROZDZIAŁ 2: Gdzie ty byłeś?!



      Była pewna, że ma jakieś przewidzenia.
Przecież to nie możliwe... - pomyślała.
      - N-Natsu... -wyjąkała.
      Z tym jednym wypowiedzianym słowem, rozsypał się jej cały dotychczasowy, poukładany świat.
      Nie wiedziała, co powiedzieć, żadne z nich się nie odezwało. Natsu prawie wcale się nie zmienił, ale ona... całkowicie o 180 stopni. To właśnie zszokowało chłopaka. Dziewczyna ubrana z góry na dół na czarno. Zatkało go po prostu. Nie spodziewał się tego zupełnie.
      To Lucy pierwsza odzyskała rezon. Zaskoczenie zniknęło z jej twarzy,a na jego miejsce pojawiła się złość. Zmrużyła gniewnie oczy i założyła ręce na piersi.
      - Czego. Tutaj. Szukasz?! - wysyczała blondynka przez zaciśnięte zęby.
      Owszem, cieszyła się, że go widzi, ale właśnie to sprawiało, że była jeszcze bardziej wściekła. Może to pokrętna logika, ale cóż. Nie mogła uwierzyć w to, jak się czuje. Przecież ją zostawił... nie potrafiła od tak zapomnieć tych cichych 7 lat, kiedy to on nie dawał znaku życia.
      - Też się cieszę że cię widzę Luce. - odparł Natsu, ze smutnym uśmiechem.
      Spodziewał się chłodnego powitania, w końcu sam sobie na to zasłużył. Mimo wszystko miał jednak nadzieję, że dziewczyna chociaż trochę ucieszy się na jego widok. „Chyba się pomyliłem... „- pomyślał.
      - Tylko nie Luce! - oburzyła się dziewczyna.
      Szybko obróciła się na pięcie i zniknęła na zapleczu. Wróciła po niespełna minucie ze szczotką i zamiotła skorupy na jedną stertę na podłodze.
      - Przez ciebie stłukłam moje ulubione filiżanki. - powiedziała cicho, odwracając się do Natsu plecami.
      Stała tak przez chwile w ciszy, gdy nagle poczuła jak ktoś przyciąga ją do siebie, a silne ramiona oplatają ją w tali.
      - Gome - usłyszała przy swoim uchu.
      Lucy poczuła, jak łzy zbierają jej się w oczach, ale nie chciała pozwolić im wypłynąć
      - Gdzie byłeś?! - spytała ostro, spuszczając głowę w dół.
      - Gomenasai.
      - Nie przepraszaj! - przerwała mu. - Baka! - krzyknęła i odwróciła się w stronę chłopaka.
      Cała wściekłość wyparowała od razu, gdy tylko jej oczy spotkały się z zielonymi tęczówkami.
      - Wiem. - uśmiechnął się i przytulił blondynkę mocniej do siebie.
      Tym razem dziewczyna odwzajemniła uścisk. Oparła policzek na torsie chłopaka (nawet teraz była od niego niższa o głowę) i cieszyła się ulotną chwilą szczęścia.
      Natsu spojrzał czule na Lucy i pogłaskał ją po włosach.
      - Zmieniłaś się - skwitował.
      - Minęło siedem lat, czego się spodziewałeś?
      W odpowiedzi różowo-włosy wzruszył tylko ramionami.
      Pewnie stali by tak jeszcze długo, gdyby do uszu Lucy nie doleciał dźwięk piosenki: Emilie de Forest "Only teardrops", która oznaczała, iż ktoś do niej dzwoni.
      Z lekką niechęcią dziewczyna odsunęła się od Natsu i wyjęła telefon z kieszeni. Był to zwykły, czarny, dotykowy samsung. Komórki dopiero niedawno weszły do użytku, ale były nieocenione.
      Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Levy siedzącej z nogami na biurku i z książką w reku.
      Lucy odebrała szybko. Przypomniała sobie właśnie, że była na dziś umówiona z przyjaciółką.
      - H-hallo? - spytała lekko zachrypniętym głosem, po czym odchrząknęła - Coś się stało?
      - Lu-chan! - usłyszała w słuchawce. - Gome, coś mi wypadło i nie dam rady dziś przyjść. Gniewasz się na mnie??
      - Nie skądże! - zapewniła szybko Lucy. - Następnym razem się spotkamy.
      - Dziękuje Lu-chan. Jesteś kochana! - krzyknęła Levy, po czym szybko się rozłączyła.
       Lucy schowała telefon do kieszeni i zerknęła w kierunku chłopaka, który zdąrzył się już chyba całkiem rozgościć w jej antykwariacie.
      Natsu stał oparty o biurko i przeglądał jakiś zeszyt.
      - Twój chłopak? - spytał nie podnosząc wzroku.
      Starał się nie okazywać zainteresowania, jednak w środku aż się gotował. Tak szczerze to sam nie był do końca pewien, czemu ta myśl tak go rozzłościła. Może i minęło siedem lat, ale trzeba przyznać, że Natsu dalej był kompletnym idiotą.
      - Ta... a żebyś wiedział... - odparła Lucy, uśmiechając się pod nosem, widząc dziwne zachowanie różowo-włosego.
      - Rozumiem. - mruknął ponuro, wlepiając wzrok w stronę zeszytu.
      Nic nie rozumiał z tych jakiś cyferek i innych. Jakieś zyski, wydatki... . Pewnie oglądałby te kartkę jeszcze wiele razy, gdyby blondynka nie wyrwała mu zeszytu z reki. Zamiast zapisanej strony widział teraz brązowe tęczówki Lucy.
      - Baaaaka. - prychnęła dziewczyna, trzepiąc go po głowie. - Levy dzwoniła, że nie przyjdzie do mnie, bo coś jej wypadło. - dodała, okrążając biurko i siadając na krześle z nogami na blacie.
      Natsu błyskawicznie odzyskał rezon, a jego zielone oczy błysnęły wesoło.
      - Oooo...chcesz powiedzieć, że nie masz chłopaka? Coś ty robiła przez ten cały czas?
      No tego, to już było za wiele....
      - Nie, nie mam. A w ogóle, co cie to obchodzi?! - pisnęła dziewczyna, cała czerwona.
      TAKIEJ rozmowy na pewno się nie spodziewała. No, ale w końcu taki był Natsu. On ma szeroko pojęte znaczenie słowa normalność. Pod każdym względem, nawet jeśli chodzi o rozmowę.
      - Coś ty taka czerwona Luce? - zapytał chłopak z rozbawieniem, odwracając się w jej stronę.
      - Wcale nie jestem czerwona! - krzyknęła i zerwała się z fotela z zamiarem wstania. Jednak był jeden mały, malutki problem. A mianowicie blondynka zapomniała o istotnym szczególe. Ciągle trzymała nogi na biurku. W efekcie krzesło się przewróciło, a nasza Lucynka wylądowała na podłodze.
      - KUSO! Auć! - krzyknęła, patrząc morderczym wzrokiem na chłopaka, który uniósł dłonie do góry w geście mówiącym: "Ja nic nie zrobiłem" Matko, jak ona go czasem nienawidziła.
       - Co tam u Levy? - spytał w końcu, jak gdyby nigdy nic.
      - Eh.. - dziewczyna dała za wygraną. - Dobrze. - odparła, wstając i otrzepując spodnie. - Otworzyła bibliotekę w zachodniej części miasta. Tam gdzie teraz mieszka. Może byś lepiej powiedział gdzie TY byłeś?
      - Znowu do tego wracasz? Tu i tam, nie ma o czym gadać. - powiedział nie patrząc jej w oczy.
      Blondynka zacisnęła ręce w pięści. Po głowie krążyło jej jedno pytanie: Dlaczego nie chciał powiedzieć?
      - Nie potrafisz normalnie odpowiedzieć?! Chyba mam prawo wiedzieć? Zniknąłeś bez słowa jak tylko Makarov rozwiązał gildie. Nie dawałeś znaku życia przez te siedem lat i myślałeś, że teraz gdy nagle wróciłeś to wszystko będzie normalnie?! - blondynka czuła, jak łzy znów zbierają jej się w oczach.
      "Nie, nie teraz" - prosiła w myślach. Nie chciała się teraz rozsypać, ale niestety z każdym kolejnym słowem cierpienie powracało. Jej poukładany świat, który sama dla siebie stworzyła sypał się coraz bardziej i za chwile mógł lec w gruzach. Powinna się zamknąć. Powinna, ale nie potrafiła.
      - Otóż nie. Nic już nie jest takie samo i nigdy nie będzie, a udawanie tylko wszystko pogorszy.
      - Lucy, ja... - zaczął Natsu, ale nie za bardzo wiedział, co powiedzieć.
      Nie miał nic na swoje usprawiedliwienie, w dodatku dziewczyna miała racje. Nic już nie może być takie jak kiedyś.
      - Zamknij się. Dlaczego ja w ogóle z tobą rozmawiam? - spytała, a jedna samotna łza spłynęła jej po policzku. - To wszystko było łatwiejsze , kiedy starałam się zapomnieć o przeszłości. Ja...ja również długo nie mogłam się pozbierać po tym wszystkim ale-e - Lucy łamał się głos, a łzy zaczęły przysłaniać widoczność, mimo tego kontynuowała. - al-l-ee udało mi się, a teraz pojawiasz się ty i wszystko psujesz!! - krzyknęła.
      Czuła ogromny ból w sercu. Dobrze wiedziała, że swoimi słowami sprawiła chłopakowi przykrość, ale nie potrafiła inaczej. Nie mogła uwolnić się od przeszłości, bo ta ciągle ją doganiała i zadawała ciosy z taką siłą, że aż Lucy zapierało dech w piersiach. Nie potrafiła stawić jej czoła. Była na to za słaba, wiec żyła w swoim świecie. Okłamywała samą siebie.
       Teraz blondynka nie widziała już nic. Starała się stłumić szloch, ale bezskutecznie. Musiała żałośnie wyglądać. Tak myślała.
       Natsu z początku stał nieruchomo, patrząc na Lucy. Rozumiał jej złość i mimo, że to co mówiła bolało, postanowił jej wysłuchać. Było w tym trochę racji. Nie dało się tego ukryć. Zawalił na całej linii. To jego wina.
      Patrzył bezradnie na płaczącą przyjaciółkę, niepewny co robić. To wszystko, co mówiła miało pewien sens.
      "Może powinienem zostawić ją samą?" - zastanawiał się różowo-włosy. Wiedział jednak, że to nie jest dobre rozwiązanie. Nie potrafiłby teraz odejść, a Lucy pewnie też drugi raz by tego nie zniosła.
      W końcu postanowił zrobić jedną, jedyną rzecz, która przyszła mu do głowy i wydawała się najodpowiedniejsza. Szybko pokonał dzielącą ich odległość i przytulił łkającą przyjaciółkę.
      Lucy, gdy tylko poczuła mocny uścisk chłopaka, próbowała się wyrwać, ale bez rezultatu. Natsu trzymał ją mocno, ale i tak żeby nie zrobić przypadkiem dziewczynie krzywdy.
      - Lucy... - odezwał się chłopak spokojnie.
      - Nienawidzę cię, nienawidzę!!! - krzyknęła Lucy przez łzy, uderzając w tors chłopaka pięściami. - Idiota!! Kretyn!! - krzyczała cały czas, próbując się wyswobodzić z jego objęć.
      Uspokoiła się dopiero po dłuższej chwili. Zabrakło jej już sił, a prawa ręka blondynki zacisnęła się teraz na bluzie Natsu.
      - Lucy popatrz na mnie. - zażądał, ale dziewczyna udawała, że go nie słyszy.
      - Gome. - powiedział, spoglądając na czubek głowy przyjaciółki. - Tylko tyle mogę powiedzieć. Wiem, że jestem idiotą i że zachowałem się podle. Taki już jestem niestety. Najpierw coś robię potem myślę. Przecież wiesz.
      No trudno mu było nie przyznać racji.
      - Mówiłam ci już, że masz nie przepraszać... - usłyszał cichy szept. - Baka..
      - Hai, hai. - odparł. Po czym jedną ręką ujął brodę Lucy tak, aby dziewczyna spojrzała na niego. Oczy miała czerwone i zapłakane. Makijaż spłynął jej całkowicie po policzkach.
      - Hej, nigdzie się nie wybieram. - powiedział poważnie. - Obiecuje. Nigdy więcej nie zniknę bez słowa.
      Lucy nie wiedziała, czy powinna mu wierzyć. Chciała tego, ale po tym wszystkim... Nie, skarciła się w myślach. To przeszłość tak? A dziewczyna obiecała sobie że nie będzie nią żyć. Trzeba iść do przodu i grać kartami jakie rozdał nam los.
      - Trzymam cię za słowo. - blondynce wciąż jeszcze łamał się głos, ale postanowiła się uśmiechnąć.
      Nie bardzo jej to wyszło. Dawno tego nie robiła. Jej usta pomalowane jasno fioletową szminką już zapomniały, co to znaczy szczery uśmiech.
      - Wyglądasz jak wydra. - usłyszała w odpowiedzi.
      Natsu tym żartem chciał trochę rozładować napiętą atmosferę i polepszyć ponury nastrój. Cóż w efekcie oberwał w głowę od Lucy.
      Dziewczyna mimo iż starała się pokazać złość, cały czas się uśmiechała. trochę bardziej prawdziwie niż ostatnio. Może uśmiech nie wyglądał tak jak kiedyś i był zaledwie cieniem tego z przez laty, ale to zawsze coś....

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tadaaam! Po długiej przerwie kolejny rozdział!
Dziękuje za wszystkie komentarze pod poprzednim. Całą krytykę i rady biorę sobie do serca, i dlatego dzisiaj długo sprawdzałam rozdział. Mam nadzieję że nie ma jakiś rażących błędów. Chyba muszę kogoś od korekty zatrudnić.
Wyjaśniam od razu, że wiem jak bardzo był krótki, ale pierwszy pełni taką funkcję prologu, a każdy kolejny rozdzialik będzie coraz dłuższy.
Levy: No mam nadzieję~!
A ty mi się tu Leviś nie wtrącaj, bo ci odbiorę wszystkie epizody w opowiadaniu
Levy: I tak mnie wykluczyłaś z tego rozdziału!~
A wolałaś wparować i przerwać taki fajny moment NaLu??
Fani by cie zabili chyba
Levy: (cisza)

No to mam moja współkomentatorkę z głowy XD
Mam nadzieje, że po tym rozdziale nie chcecie mnie udusić ani nic (nie wiem czemu, ale po ludziach można się wszystkiego spodziewać)
Tak więc i tym razem liczę na komentarze z opinią!!
~~ Hachi i Levy
(wymusiła na mnie ten swój podpis ale ciiiicho)

wtorek, 30 grudnia 2014

ROZDZIAŁ 1: To już 7 lat..

Na początek może jeszcze mała notka od autorki :-) Dziękuje bardzo Natsuki, bez której ten blog by na pewno w ogóle nie powstał, bo mi dała "kopa w dupę" żebym się wreszcie zebrała i coś wstawiła. Po 2 jestem chyba jedyną osobą na tym świecie która nie ogarnia blogera więc dziękuje jej też za to że pomogła mi z wszystkimi tu technicznymi sprawkami i wykonała śliczny szablon, mam nadzieję że wam też się podoba. A i jeszcze jedno przepraszam za błędy sama sprawdzałam więc pewnie mogą jakieś być bo nie jestem mistrzem ortografii ani interpunkcji :-) Miłego czytania!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~

      Lucy siedziała właśnie na fotelu, przeglądając stary album ze zdjęciami. Jej przyjaciele, gildia... . To wszystko skończyło się 7 lat temu.


      Gildie upadły, magia poszła w zapomnienie, a technologia znacznie się rozwinęła. Wtedy też mistrz rozwiązał Fairy Tail. Wszyscy magowie odeszli w różne strony. O n też.
      Dziewczyna odwróciła kartkę i jej wzrok padł na zdjęcie różowowłosego chłopaka. Samotna łza spłynęła po jej policzku. Otarła ją szybko, niecierpliwym gestem i zatrzasnęła album.
      Nawet się z nią nie pożegnał. Z nikim. Po prostu zniknął nikomu nic nie mówiąc. Pewnego dnia po prostu odszedł.
  - Już siedem lat... - mruknęła cicho dziewczyna.
      Odłożyła szybko album na stół i wstała. Zegarek w jej telefonie wskazywał 8.50
  - Cholera, spóźnię się do pracy.
      Lucy szybko ubrała buty, z którymi nie rozstawała się już od dłuższego czasu. Wysokie, czarne glany. Nikt nie uwierzyłby, że to ta sama dziewczyna, co parę lat wcześniej. Ta blondynka, która uwielbiała różowy kolor i krótkie wręcz mini spódniczki.
      Teraz ubierała się na czarno. Różowy za bardzo jej się kojarzył z jej gildią i pewna osobą... Chciała się od tego odciąć, tym bardziej, że przez długi czas nie potrafiła się pozbierać. Teraz, jak na razie jej się to udawało. Wszystko było poukładane. Do czasu...
      Tak więc Lucy miała na sobie:
      Czarne rurki, czarną koszulkę bokserkę, na to siateczkowy, również czarny shirt z długim rękawem i szeroki sweter ze zbyt długimi rękawami. Oczywiście, w tym samym kolorze co reszta.
      Lucy przyjrzała się sobie w małym lustrze w przedpokoju. Blond włosy sięgały teraz ledwie podbródka, opadały z jednej strony na oko, przysłaniając je całkowicie. Ich końcówki były fioletowe. W ładnym śliwkowym odcieniu.
      Dziewczyna ubrała się w swój zimowy płaszcz, długi do ziemi i postawiła kołnierz, aby było jej cieplej. Oczywiście płaszcz był czarny.
      Zamknęła drzwi i wyszła na ulicę. Parę lat temu 2 albo 3 otworzyła swój własny antykwariat. I tam właśnie teraz się kierowała. Do centrum Magnolii.

       Do pracy miała ze swojego mieszkania jakieś 10 minut. Na szczęście dziewczyna była szefową sama dla siebie, wiec nie musiała się martwić spóźnieniem.
      Mimo wszystko chciała się trzymać jakiegoś planu. Inaczej jej życie zbyt szybko by się rozsypało. Znowu.
      Z nieba zaczął padać deszcz. Dziewczyna przyspieszyła kroku i już po chwili otwierała już drzwi sklepu. W środku było cicho i jakoś tak ponuro. Wszędzie było pełno bibelotów i różnych drobiazgów, ale na tym właśnie polegał urok tego miejsca.   
   
      Godziny mijały tu powoli. Lucy najczęściej czytała jakąś książkę, wypożyczoną z biblioteki Levy.  Zegar na ścianie właśnie wybił piątą po południu i blondynka weszła na zaplecze, aby zaparzyć kawę. Jej koleżanka Mcgarden powinna się zaraz pojawić.

      Tymczasem przez drzwi wszedł pewien chłopak w kapturze. Miał na sobie jeansy, trampki i czerwoną bluzę zapiętą pod szyje.
      Rozejrzał się po wnętrzu, ale nikogo nie zauważył. Był przekonany, nie był pewien na 100% pewny, że dobrze trafił. Czuł zapach dziewczyny. Trochę się zmienił przez te siedem lat, ale był podobny. Nie dało się go pomylić z żadnym innym.
      Dzięki bardzo dobrym zmysłom usłyszał z zaplecza kroki i szum ekspresu do kawy.
      Chłopak wziął do ręki książkę leżącą na biurku i spojrzał na okładkę. Tytuł brzmiał: "Wizje w mroku 1", była to, z tego co się zorientował, książka fantasy.
      Wtedy usłyszał skrzypnięcie drzwi od zaplecza. Lucy wyszła, otwierając je plecami, ponieważ obie ręce miała zajęte przez 2 filiżanki z parującą cieczą, przez co stała teraz tyłem do sklepu.

      Wcześniej wydawało jej się, że słyszała tu kogoś, więc od razu pomyślała, że to Levy. Dlatego zamarła słysząc męski głos, w dodatku znajomy.
   - Ciekawe książki czytasz Luce.
       Dawno nikt tak jej nie nazywał. Tylko JEDNA osoba tak do niej mówiła.

      Blondynka odwróciła się szybko i aż upuściła filiżanki, które trzymała w dłoniach. Jej brązowe tęczówki rozszerzyły się ze zdziwienia.
   - Nie możliwe... - wydukała tylko i dalej stała nie ruchomo wpatrzona w postać przed nią.
   - Ohayo Lucy - powiedział chłopak zdejmując kaptur i przeczesując ręką różowe włosy. - Dawno się nie widzieliśmy. - dodał jeszcze z tym swoim charakterystycznym, rozbrajającym uśmiechem.


Ciąg dalszy nastąpi ... XD

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Prolog

Ohayo :-)
W sumie tu powinien znajdować się prolog, ale pisałam pierwszy rozdział tak pod początek, więc tu zrobię małe wyjaśnienie, plus się przedstawię.

Jestem Hachi, mam 16 lat i lubię wymyślać opowiadania.
Bo anime mi nie wystarcza XD
Czyli taka standardowa blogerka FT
Tylko ja jestem psychiczna ale ciiicho, opowiadanie będzie normalne... w miarę...
Ewentualnie mogą się też pojawić krótkie historyjki, jakieś one-shoty, ale to już zobaczę czy będę miała na nie wenę.

 Okej to tak... O blogu:
Akcja dzieje się w roku.... o ile się teraz w obliczeniach nie pomyliłam... w 798 roku...
czyli 7 lat po zakończeniu igrzysk. Po prostu uznajemy, że były igrzyska, bez smoków, Fairy Tail wygrało, potem ucinamy dalsze wydarzenia, manga itp i zaczynamy liczyć od wtedy.
Wliczając sagę Edolas oczywiście w wydarzenia, żeby komuś potem tych siedmiu lat nie brakowało :-)
 Bohaterowie mają tak gdzieś kolo 25 lat... no mniej więcej. Pozmieniałam troszkę na swoje własne potrzeby ich statystyki.
Nie hejtujcie mnie od razu za "małe" zmiany w postaciach.
Jakby wszystko było po staremu było by nudno.
Musicie mi wierzyć na słowo XD
Okej bo się rozpisałam,

Więc, akcja - 798 rok, miejsce - Magnolia (jak na razie)
Na początku będę skupiać się na NaLu... no głównie, to będzie paring wiodący ale to nie znaczy ze nie pojawią się inne ;-)

I jeszcze jedno, rozdziały nie będą pojawiać się regularnie. Jak na razie mam napisane prawie 4 i muszę się ostro za nie wziąć.
Z góry przepraszam za każdy błąd, korektę robię sama, a nie jestem za dobra z ortografii i interpunkcji.
Oczywiście w komentarzach liczę na szczerą i obiektywną opinie :-)
Chyba powiedziałam wszystko...

1 rozdział już wkrótce!!